Obudziłam się wcześnie rano, budzik zadzwonił o 6:00. Byłam bardzo nie wyspana,
ponieważ dzień wcześniej do późna w nocy bawiłam się na 17 urodzinach Jacka.
Na dworze było około -10 stopni Celcjusza więc gdy wyszłam z domu, od razu
stwierdziłam, że muszę ubrać czapkę i grubsze rękawiczki.
Gdy wysiadłam z autobusu pod szkołą, dostałam śnieżką w twarz.
- Co ty dzisiaj tak wcześnie? - z daleka dobiegał głos Jacka, który uśmiechał się
do mnie z daleka.
- Nie twój interes - odpowiedziałam żartobliwie otrzepując się ze śniegu
- Już znudziło ci się rzucanie w Judy Hook?
- Daj spokój, przecież wiesz, że nic mnie już z nią nie łączy... liczysz się dla mnie tylko ty.
Uśmiechnęłam się.
- Mamy jeszcze pół godziny do lekcji... może pójdziemy do Starbucks'a na kawę?Ja stawiam.-
powiedział Jack chwytając mnie za rękę.
- Chętnie, już od rana mam ochotę na na dobrą kawę - powiedziałam.
Po krótkiej chwili znajdowaliśmy się już w Starbucks'ie. Jack zamówił duże Late
dla mnie a dla siebie zwykłą kawę.
Po 10 minutach przyszedł kelner z naszym zamówieniem, ale ku memu zdziwieniu nie tylko.
W drugiej ręce trzymał piękny bukiet róż z przyczepionym do nich malutkim liścikiem.
- Wszystkiego najlepszego Kate - powiedział Jack
Byłam zaskoczona niespodzianką jaką przygotował dla mnie.
- Dziękuję, Jack - uśmiechnęłam się do niego a on wstał i pocałował mnie.
Po wyjściu z kawiarni ruszyliśmy w stronę szkoły. Jack najwyraźniej się spieszył, czego nigdy nie robi. Miał powód, po przekroczeniu progu szkoły zauważyłam, że na głównym holu ustawienie są w koło wszyscy moi znajomi. Gdy tylko Jack dał im znak, zaczęli mi śpiewać ,,Sto lat,,! Byłam zaskoczona! Gdy tylko skończyli, każdy z osobna złożył mi życzenia.
-Dziękuje wam wszystkim za wspaniałą niespodziankę!
Wtem zadzwonił dzwonek i wszyscy rozeszli się do klas. I nagle przypomniałam sobie, że nie nauczyłam się na sprawdzian z historii. Jack jakby czytał w moich myślach... spojrzał na mnie lekko zdołowanym wzrokiem i powiedział, że też nic nie umie na ten sprawdzian. Z zbitymi minami weszliśmy do sali i zajeliśmy swoje miejsca i czekaliśmy aż pani wypowie te okropne słowa: ,,wyciągamy kartki,, .O dziwo ta chwila nie nadeszła, pani weszła do sali jak gdyby nigdy nic, siadła za biurkiem i zaczęła sprawdzać obecność.
Czyżby zapomniała...? - myślałam, ciesząc się w duchu, że minie mnie jedynka, którą zapewne dostałabym z tego sprawdzianu.
Pod koniec lekcji poszłam do szafki żeby odłożyć książki i ku mojemu zaskoczeniu zastałam tam Jacka i Dudley'a Dursley'a okładających się pięściami. Na podłodze były ślady krwi co oznaczało, że któryś oberwał już nieco mocniej. Bałam się, że to Jack więc podeszłam bliżej by to sprawdzić. Niestety to była krew należąca do Jacka. Nos miał rozkwaszony co najmniej do wielkości śliwki, z którego prawie cały czas kapała krew. Jego prawe oko było również spuchnięte i fioletowe od porządnego ciosu.
Gdy tylko zdążyłam pozbierać myśli ruszyłam ku nim by rozdzielić ich i zakończyć tą bitwę. Stanęłam między nimi a ci od razu się posunęli do tyłu.
-Rozejść się! Koniec przedstawienia! - krzyknęłam.
Wszyscy posłuchali mnie od razu i wkrótce na korytarzu stałam tylko ja i Jack.
- O co wam poszło? - spytałam
- Nie ważne, to już przeszłość...
- Jack, nigdy nie wdajesz się w bójki o byle co i to jeszcze z Dursleyem , musiałeś mieć jakiś powód...
- No bo ta wredna świnia - Dursley zaczął nagadywać na ciebie i na twoją mamę a ja nie mogłem tego słuchać. Z początku próbowałem się opanować, ale ten się nie zamykał no i w końcu nie wytrzymałem i go walnąłem.
Posmutniałam na wzmiankę o mnie i mojej mamie. Czego też mógł znów doczepić się ten drań? - pomyślałam. Nie dopytywałam się już co dokładnie mówił, bo widziałam, że Jack już ledwo trzyma się na nogach i nie będzie miał ochoty rozmawiać na jego temat. Na szczęście mieliśmy już koniec lekcji i mogliśmy iść do domu. Wzięliśmy rzeczy z szafki i wyszliśmy ze szkoły. Resztę dnia spędziliśmy na spacerowaniu nad jeziorem paprocańskim i rozmawianiu o wszystkim co wydarzyło się dziś w szkole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz